Spotify w liczbach, czyli 101 drobiazgów o usłudze, która na naszych oczach zmienia świat
- Waldemar Nowak
- 19 mar 2021
- 10 minut(y) czytania
Istnieją takie usługi w sieci, które traktujemy jak oczywistość – wystarczy nam do szczęścia, że są… i pracują bezawaryjne. Nie zadajemy sobie pytań jak działa Google / YouTube / Netflix / Spotify. Szczególnie o tym ostatnim zrobiło się ostatnio głośno, gdy pół internetu zaczęło znosić jajo szczęścia na wieść, że Spotify ma zacząć w końcu udostępniać muzykę w jakości CD.

Na przestrzeni kilkunastu lat interface ciut dojrzał...

... przy czym ten z przeglądarki, od tego z samodzielnej aplikacji również się dość mocno różnią
(ale to temat na osobny artykuł)
Przyjrzałem się tematowi, a informacje, jakie zebrałem bardzo, ale to bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Okazuje się bowiem, że tam, gdzie dla większości z nas do tej pory Spotify się kończył – na ekranie smartfona – to tam, on się dopiero rozpoczyna.
Z uwagi na sporą objętość tekstu, materiał zostanie podzielony na bloki tematyczne i gorąco zachęcam do lektury wszystkich, bowiem temat jest tego wart, a nie przypuszczam by do tej pory ktoś poświęcił mu aż tyle miejsca:
Spotify w liczbach, czyli 101 drobiazgów o usłudze, która na naszych oczach zmienia świat
Spotify mecenasem dla twórców, czyli kto tu teraz rozdaje karty
Spotify dla podcasterów, czyli rewolucja w audio na miarę YouTube
Bonus – Spotify i co zyskasz przesiadając się z MP3 320 na FLAC 16/44.1, czyli dysputa irytująco-filozoficzna
O Spotify zrobiło się ostatnio głośno z powodu informacji o planowanym przez Szwedów rozszerzeniu oferty dostarczanych treści o jakość CD (16/44.1). Jednak po przeczytaniu kilku newsów na ten temat nie mogę się oprzeć wrażeniu, że albo ci, którzy poświęcili czas na obejrzenie całej prezentacji niewiele z niej zrozumieli, albo wszyscy papugują po tym jednym co całość obejrzał, ale tylko ten wątek go zainteresował, jednym słowem żenada. Mamy wolny rynek i blogować / facebookować / instagramować, każdy dzisiaj może – pozwól jednak, że opowiem ci historię o Spotify, którego prawdopodobnie kompletnie nie znasz, o Spotify który uratował rynek muzyczny i o Spotify, który szykuje rewolucję na miarę tej, jaką zrobił YouTune dla video.

Mogli się trochę bardziej wysilić z tą nazwą, bowiem TIDAL HiFi to pliki wysokiej rozdzielczości, a w Spotify HiFi będą zaledwie jakość CD, ale może to właśnie TIDAL dał ciała, bo powinie był swoją usługę nazwać TIDAL Hi-End?
Zanim jednak przejdę dalej, odwalmy pańszczyznę w temacie Spotify HiFi – informacja o nowej usłudze, pojawiała się dopiero w 28 minucie, trwającej 1:40:46 prezentacji i zajęła równo 20 sekund – poza wzmianką, że będzie to nowy plan taryfowy dostępny później w tym roku, nic więcej nie powiedziano. Tylko tyle. Mógłbym teraz zacząć bić pianę nad wyższością, albo bezsensownością nowej usługi, ale po co? Zamiast tego opowiem o Spotify i jego miejscu we współczesnym świecie, ponieważ po 14 latach na rynku, stał się on czymś znacznie więcej, niż dostawca piosenek przez telefon.
A tym, co osobiście sądzę na temat praktycznego znaczenia przesiadki z plików skompresowanych o dużej przepływności danych, na pliki nieskompresowane poświęcę odcinek bonusowy.

Ten kudłaty inaczej dżentelmen to Daniel Ek – założyciel i prezes Spotify, który po sprzedaniu za ciężkie pieniądze swojego pierwszego interesu, postanowił w wieku 23 lat jeszcze nie iść na emeryturę (a mógł żyć z odsetek) i postanowił zrobić coś fajnego dla ludzkości, a że lubił muzykę, to wymyślił Spotify – na całe lata przed naśladowcami takimi jak Apple Music / Amazon Music / TIDAL / Qobuz i inni

Na górze Ek ok. 2008, na dole a.d. 2021
Nie wiem, ilu ludzi zdaje sobie sprawę, że na Spotify trafia 60.000 nowych utworów… dziennie i dzieje się tak CODZIENNIE przez 365 dni w roku. To wszystko trzeba odpowiednio oznaczyć (otagować), by utwory mogły następnie trafiać do właściwych odbiorców.
Spotify zatrudnia ogromną rzeszę specjalistów (mecenasów) przeczesujących lokalne rynki w poszukiwaniu nowych twarzy. W ubiegłym roku na platformie zadebiutowało 76.000 artystów!!! Można ich znaleźć na „Radar premier / Release Radar” i „Odkryj w tym tygodniu / Discover Weekly”. Jeszcze wczoraj nieznani nikomu twórcy potrafią zyskać tu audytorium na poziomie 16 miliardów odsłon w ciągu miesiąca.
Najlepsi z nich trafiają do „Radaru” – programu wspierającego młodych artystów. W ubiegłym roku, 175 z nich, otrzymało wsparcie marketingowe, redakcyjne (sesje fotograficzne, opracowania graficzne publikacji, bilbordy, okładki), a część z nich nagrywa kolejne single z wykorzystaniem zasobów studyjnych firmy.

(Przeglądaj > Odkrywaj > Playlisty przygotowane specjalnie dla ciebie), a tam czekała na mnie dziś prawdziwa perełka – przepiękny cover utworu George Harrisona “Beware of Darkness” w wykonaniu kwartetu Sheryl Crow / Eric Clapton / Sting / Brandi Carlile – chyba nie muszę mówić, że sam bym jej nie szukał, nie wiedząc o jej istnieniu
Dla zobrazowania skali złożoności zjawiska, jakim jest Spotify od strony technicznej, Gustav Söderström (szef działu badań i rozwoju) przedstawił kilka liczb:
Żyjemy w epoce obfitości, nasza bibliotek zawiera ponad 70 milionów nagrań, 4.5 miliarda playlist i ponad 2 miliony podcastów stworzone przez ponad 8 milionów twórców. Co 24 godziny ciut ponad 50.000 godzin nowych treści jest uploadowane na Spotify – by lepiej to sobie uzmysłowić – jednemu człowiekowi przesłuchanie takiej dobowej paczki zajęłoby 5 lat.

Gustav Söderström – człowiek odpowiedzialny za badania i rozwój
Platforma spodziewa się do roku 2025 dobić do liczby 50.000.000 twórców i to wszystko będzie dostępne jednym miejscu. Podobno od przybytku głowa nie boli, ale próba trafienia na potencjalnie interesujące nas nowe treści w tym gąszczu jest prawdziwym wyzwaniem. Dlatego, aby wspomóc nas odbiorców, stworzono bardzo zaawansowane algorytmy rekomendacji bazujące na sztucznej inteligencji i nauczaniu maszynowym… tyle że odbywa się to dla każdego spośród 345 milionów użytkowników serwisu indywidualnie.
Niedawno w ramach „Odkryj w tym tygodniu” serwis podrzucił mi The Hollies – „The Air That I Breathe” i jestem mu po prostu za to wdzięczny, bo nie słyszałem tego nagrania od wieków i zapewne sam bym świadomie go nie szukał, a tak kolejny sentymentalny powrót do dawnych lepszych czasów zaliczony.

Można mieć mieszane uczucia na temat sztucznej inteligencji i jej inwigilacyjnego włażenia z buciorami w nasze życie, ale A.I. miewa też przyjazne oblicze, gdy szukasz w panice odpowiedniej playlisty na kolację przy świecach
Codziennie na platformie ma miejsce pół tryliona różnych operacji (poszukiwania / lajki / odsłuchy itp.), a jak wiadomo sztuczna inteligencja do skutecznej nauki potrzebuje ogromnych ilości różnorodnych informacji (to zresztą jest główny powód dla którego, ani Europa, ani Stany nie dogonią Chińczyków w programach monitoringu miast – ich systemy są lepiej wytrenowane, ponieważ są karmione większą ilością danych). Podobnie jest z muzyką – im więcej informacji na temat naszych wcześniejszych wyborów (poszukiwanych tytułów / lajków / playlist / długości odsłuchiwania / przeskoczonych pozycji, przesiadek z utworu w składance na pełny album / częściej wybieranych gatunków / tempa utworów / preferowanych wokali męskich czy żeńskich / okresów / aktywności itp.) zgromadzi system, tym trafniej będzie nam rekomendował, co warto byłoby jeszcze dziś posłuchać.

Chyba nie przesadzę twierdząc, że im dłużej twoja znajomość ze Spotify będzie trwać, tym bardziej będzie jak przyjaciel czytający w twoich myślach, który rozumie cię bez słów… stop, stop, to nie tak, w systemie rekomendacji nie chodzi o to, żeby komuś lubiącemu rock’n’rolla podrzucać tylko kawałki z lat 60. System stara się działać w ramach klimatów dla nas akceptowalnych, ale jednocześnie zaskakiwać nas świeżymi pomysłami, na które sami prawdopodobnie byśmy nigdy nie wpadli. Dzięki temu systemowi nowi twórcy mają realną szansę trafić na swoich potencjalnych odbiorców, a starzy słuchacze mogą odświeżyć swoją płytotekę... i dzieje się tak 16.000.000.000 (16 miliardów) razy miesięcznie.

Nie trzeba chyba dodawać, że zgadywanie, co też może się komuś spodobać, to trudne zadanie dla maszyn, zwłaszcza że nowi wykonawcy na początku swojej kariery nie posiadają żadnych cech. Co innego rekomendować Zeppelinów, a co innego 16. latka z Pcimia, o którym system nie wie nic ponadto, że stamtąd prezes Obajtek pochodzi – żart). Tu do gry włączają się żywi eksperci tworzący 100 różnych playlist – kuratorzy o ogromnym doświadczeniu, którzy uczą system rozumieć muzyczny świat i towarzyszące mu trendy.
Dla człowieka jest rzeczą oczywistą, co się śpiewa w samochodzie podczas długich podróży, ale jak to wytłumaczyć komputerowi?

W Spotify ukuto nowe pojęcie na połączenie współpracy algorytmów z pracą redakcyjną – Algotorial – i z moich dotychczasowych doświadczeń z platformą mogę powiedzieć, że to działa, ostatni raz gdy poprosiłem system o usunięcie kogoś z listy rekomendacji dotyczył seplenienia artystki, a nie samej kompozycji
W tym roku ma się pojawić się nowy rodzaj playlist – współtworzonych przez użytkowników – które będą aktualizowane dynamicznie, zależnie od chwilowego nastroju, lub zainteresowań. Na pierwszy ogień pójdzie „Daily Mix” – komponowany na podstawie preferowanych gatunków, a nawet konkretnych okresów w historii muzyki. Nowe „Daily Mix” mają być przygotowywany z miesięcznym wyprzedzeniem, a podrzucane nam codziennie, a potem jak już mówiłem, mają żyć własnym życiem.

Nie wiem, jakim by trzeba być malkontentem, żeby nie znaleźć odpowiedniej playlisty dla siebie, ach już wiem, nie ma tu nic dla Narodowców, wręcz przeciwnie, kolorowi i czarno-biali są tu na równych prawach
Gustav Söderström (szef działu badań i rozwoju):
Personalizacja idzie znacznie dalej niż playlisty. Wiele inwestujemy w rozwój najlepszych na świecie algorytmów rekomendacji łączących słuchaczy z podcasterami. Zadaliśmy sobie pytanie, czy Spotify jest w stanie zrobić dla odkrywania podcastów to, co zrobił wcześniej dla muzyki? Stworzyliśmy więc skalowalny projekt, który naszym zdaniem, będzie trafnie dostarczał profilowane podcasty, sugerując się naszym gustem muzycznym. Będzie to również działało w drugą stronę, na podstawie preferowanych podcastów, będą się również zmieniać rekomendacje muzyczne.

Intrygujące, no nie? Temat jest tak fascynujący, że poświęcę mu osobny artykuł (część 3)
Spotify przejdzie, a w zasadzie już przeszedł do historii, jako pogromca piractwa w sieci. Odbyło się to bez jednego wystrzału, poprzez przelicytowanie go swoją ofertą, bo czyż warto ściągać cokolwiek, gdy można mieć do dyspozycji natychmiast / legalnie / za darmo miliony utworów? Piractwo prawdopodobnie nigdy nie zniknie, ale dla wielu osób oferta Spotify okazała się na tyle atrakcyjna, że porzucili stare nawyki, a część z nich uznała (i słusznie), że miesięczne koszty Premium są tak niskie, że zostali płacącymi subskrybentami.
Oczywiście na Spotify nie ma wszystkiego, a już szczególnie różnych białych kruków sprzed lat, które ukazywały się na vinylach, albo kolekcjonerskich limitowanych serii na CD, ale i nie takie cele przed serwisem są stawiane – to jest produkt skrojony pod masowego klienta, który wywiązuje się ze swoich obowiązków perfekcyjnie.

Imponująca skala klientów i w przeciwieństwie do konkurencji, która jest skoncentrowana głównie na USA, no i ewentualnie Europie, Spotify obejmuje zasięgiem niemal cały świat
Kilka faktów z historii: 6 lat temu 57.000 artystów generowało 90% ruchu, obecnie ich liczba uległa poczworzeniu, co świadczy o postępującej dywersyfikacji upodobań słuchaczy.
W ciągu 4 lat grupa artystów, których praca przynosiła ponad milion dolarów rocznie (z tytułu publikacji nagrań), wzrosła o 82% do 800 nazwisk / zespołów. Natomiast grupa zarabiająca ponad 100.000 dolarów rocznie podskoczyła o 79% do 7.500 wykonawców.
Istnieje bowiem bezpośrednia zależność pomiędzy sukcesem na Spotify a innymi sposobami na zarobkowanie, jak: koncerty / sprzedaż gadżetów / sprzedaż vinyli. Oczywiście wiadomo, że obecnie koncertów nie ma (to nie wina Spotify), natomiast wcześniej bilety szły jak ciepłe bułeczki na poszczególnych profilach. Sam serwis wydaje się więc działać na całkiem demokratycznych zasadach – jesteś jako artysta dobry, to idziesz do góry – nagradzany jest talent i praca, a nie znajomości i przynależność do znanej, promującej wytwórni.

Skoro można płatny plan taryfowy nazwać Premium, to darmowy można nazwać Freemium, a Alex Norström odpowiada m.in. za takie drobiazgi, by każdy reklamodawca miał status sponsora, a nie tylko dojnej krowy

Gdy moja córeczka była malutka, najszybciej usypiała przy Deva Premal "Om Namah Shivaya", dziś jako rodzicielskie wsparcie wypróbowałbym zapewne Spotify Kids
Wszyscy chyba znamy dwa podstawowe plany subskrypcyjne: Free i Premium, ale istnieją również i inne np. Spotify Kids (od 2019) – dostępny jako samodzielna usługa dla posiadaczy Planu Rodzinnego i małych dzieci.
Spotify Lite – to wersja odchudzona dla posiadaczy starszych telefonów lub słabych łączy internetowych.

Spotify Duo – odpalony latem zeszłego roku dla par.
Spotify Mini – wystartował jesienią i jest to Premium skierowany na rynek Indii i Indonezji.
Nie wszystkie plany są dostępne wszędzie, a ceny są zmienne i zależne od regionu i kondycji lokalnej ekonomii. Ale pieniądze to nie wszystko, przydałoby się jeszcze rozumieć, co interface nam komunikuje i tu pojawia się miejsce na kolejną premierę sezonu – 36 nowych języków włącznie z Rumuńskim i Suahili. Łącznie z Polskim to już 60 wersji zlokalizowanych.
I tak oto dotarliśmy do informacji, że Spotify jest już od teraz dostępny na 80 rynkach na całym świecie, a to oznacza, że byle co już go nie zatrzyma i w zasadzie to niewiele im już terytoriów pozostało do zdobycia – to ponad miliard ludzi, z czego polowa ma dostęp do sieci.

Tak się zmienił obraz zasięgu Spotify w samej tylko Afryce
Jako że m.in. ogromne połacie Afryki zostały właśnie przyłączone, a wraz z nimi poszerzy się katalog nagrań, spodziewam się w niedługim czasie ogromnego boomu na afrykanerskie dźwięki… ale też i kawał Azji się przyłączył, a stąd tylko krok do podboju świata, chociażby przez koreańskie grupy popowe. Oj, będzie cudownie, bo zanosi się na globalizację w najlepszym tego słowa znaczeniu – demokratyczną globalizację sztuki – a nie od dziś wiadomo, że muzyka łagodzi obyczaje.
A teraz niespodzianka dla audiofilskiej braci, dla tych, co mówią „fuj” lub „tfu”, na samą myśl o Spotify… jako że dostęp (za cenę słuchania reklam) do zasobów jest darmowy, lub jako Premium za przysłowiowe grosze (w cenie mniej niż połowy CD uzyskuje się dostęp do ponad 300.000.000 utworów przez miesiąc), więc każdy może sobie to i owo sprawdzić.
Wystarczy tylko otworzyć stronę w przeglądarce internetowej założyć konto podając jedynie adres email i korzystać z interfejsu na stronie, lub pobrać aplikację na komputer, lub na smarfon, lub na około 2.000 innych urządzeń współpracujących z serwisem.
A potem w Przeglądaj > Gatunki i nastroje > Trendsetterzy > Wytwórnie – można znaleźć takie perełki jak ECM / Blue Note / Decca / Universal / Sony / Warner i inne.

Tak w Sztokholmie wyglądały początki firmy, której nikt nie jest w stanie teraz dogonić (włącznie z Apple) i niech tak pozostanie, bo jak przeczytamy w kolejnych częściach tej mini serii, Spotify robi więcej dla młodych twórców, niż wszystkie wielkie wytwórnie razem i choćby z tego powodu, że dzięki Ek'owi i jego ekipie będzie miał szansę na debiut i równy z innymi start nowy U2 / Kate Bush / Placebo / Tom Waits, warto te parę groszy miesięcznie wysupłać i dorzucić do ogólnej puli wsparcia
Spotify wystartował w Szwecji w 2008 roku, gdy cała ówczesna branża nośników fizycznych i cyfrowych warta była 17 miliardów dolarów, z czego streaming zaledwie 300 milionów, czyli ledwie 2% całości.
W 2014 podczas załamania rynku wartość branży spadła do 14 miliardów – może to wydawać się dziwne, bo kwota wygląda na ogromną, ale był to czas, gdy stała ona na krawędzi) i to właśnie serwisy streamingowe pozwoliły się jej podźwignąć i odwrócić trend spadkowy.
W 2019 obroty przekroczyły 20 miliardów, z czego ok. połowa przypadła na strumieniowanie.
W tym czasie firma rozszerzyła swoją działalność z 1 państwa na 93, a kilka tysięcy słuchaczy rozrosło się do ponad 345.000.000 (345 milionów), natomiast opłaty dla artystów z tytułu odtworzeń wzrosły z 0,5 mln dolarów w 2008, do 5 miliardów w 2020.

Ach, jaki biedny był kiedyś ten interface użytkownika :) Nie mam danych, czy jakieś albumy znikają z oferty (jak filmy z Netflix), ale na pewno wielu artystów, którzy dawno temu próbowali bojkotować Spotify do niego powróciło – bo oczywiście można mieć na coś dozgonnego focha, ale w świecie biznesu takiego gracza jak Spotify nie powinno się ignorować. Sprawdziłem – album grupy Phoenix z 2006 nadal jest dostępny
Na koniec tej części kilka zdjęć z nazwami nowych członków, którzy ostatnio dołączyli do wielkiej rodziny Spotify (to i tak jeszcze nie wszyscy)
c.d.n.
Commenti